Już minęło trochę czasu od dnia, kiedy Piotr Wiśniewski, lutnik, znakomity muzyk i przyjaciel, bez mrugnięcia okiem przyglądał się temu, co przyniosłam i słuchał tego, co znowu wymyśliłam:-)
Od wielu lat nosiłam z tyłu głowy obraz ze starego sztychu, na którym widniał wędrowiec trzymający w rękach - chyba - taki instrument...
Piotr wymyślił, jak go skonstruować i zrobił to.... Dziękuję Piotrze...
Powstał prototyp, dostał imię
lira de moarte....
Lira de moarte zabrzmiała po raz pierwszy w spektaklu "Kubek do Nalewania Snów"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz